Posłuchaj Bracie Franciszku
Tak daleko nam Franciszku do Ciebie
Choć jesteś z siostrą Biedą tak blisko
Ty stworzenia podziwiasz już z nieba
przez obłoków najpiękniejszych czystość
Z Ziemi Śląskiej popiołem ponurej
zadzieramy daremnie w górę nosy
by nad głowami przez sufitu chmury
dostrzec Ciebie pośród niebiosów
Trudniej niż Tobie w młodzieńczych latach
cieszyć się Słońca czy Księżyca blaskiem
gdy dym z kominów fabrycznych ulata
a iskry skrzą się jak w Twym niebie gwiazdki
Gołębie jak kiedyś Twoje turkaweczki
na rynku usiądą, komuś zagruchają
by dzięki złożyć tylu dobrym ludziom
za okruchy chleba, które im rzucają.
***
Biedaku bosy
Gdy pochylałeś głowę przed Bogiem
kłosy się z Tobą też kłaniały
Kiedy śpiewałeś pieśń pochwalną
ptaki podniebne też śpiewały
Kiedyś szedł boso ranną rosą
świerszcze wraz z Tobą chwałę grały
Gdyś słyszał głos: - "Odbuduj Kościół"
kamienie Ci pomagać chciały
Kiedyś kazanie mówił ptakom
ptaki Twe słowa powtarzały
Kiedyś się modlił - w Twą modlitwę
i kwiaty polne się włączały
Gdyś ludziom głosił ewangelię
to tłumy ludzi Cię słuchały
A kiedy śmierć po Ciebie przyszła
wszystkie stworzenia oniemiały.
***
Miał rację Franciszek
Miałeś rację święty Franciszku
Gałązka cedru zerwana w Foligno
zwiędła mi i uschła
Igły i szyszki odpadły
a nagi kikut wrzuciłam do kubła
O jedna gałązka mniej
wznosi swe dłonie do Boga
O jedna szyszka mniej
szumi Mu hosanna
O jedna mniej
tańczy z wichrem walca
Miałeś rację święty Franciszku
Miłość, którą przywiozłam
od Ciebie z Asyżu
jest najcenniejszym trofeum
Ona jedna może przetrwać
i wydać owoce
***
Odpowiedz mi święty Franciszku
Franciszku święty - gdzie Twój trzos
gdzie Twe bogate szaty
gdzie jest Twój rumak złoty
gdzie Twoje zbroje, brokaty...
Dlaczego porzuciłeś dom
posadę kupca, sławę
Czy miałeś już serdecznie dość
pieniędzy i zabawy...
Czy wzywał Ciebie polny wiatr
czy głos z ruiny kościoła
czy może trędowaty brat
lub ptaki z Umbri wesołe...
Biedaku bosy - powiedz mi
jam też jak ta kościelna mysz
- czy trzeba najpierw wszystko stracić
by z pustym trzosem piąć się wzwyż?
***
Franciszek otworzył drzwi
Wędrując przez podgórską wieś
wstąpił święty do starej chaty
Chciał odpocząć usiąść gdzieś
ale dom był w pajęczyn kwiatach
Najpierw spojrzał na rany na rękach
Pozmiatał zbyteczny kurz z kątów
Ostrożnie by nie zrzucić brata pająka
i siostry mrówki nie przydeptać piętą
Potem zdjął z okna brudu zasłony
Starej pelargonii pozrywał liście
i przetarł szyby okien z każdej strony
by brat Słońce promienie mógł wysłać
Brat kot za płotem zamiauczał
Siostra mysz przykucnęła u progu
Biedronce pomógł na parapet się wdrapać
Stara chata zaczęła żyć znowu
A gdy wszyscy zajęli swe miejsca
Święty usiadł przy spróchniałym stole
Złożył ręce na Krzyż na serce
wpierw chciał spełnić Ojca wolę
I do stołu się zeszli kto żywy
przyglądając się na dłoniach śladom krwi
Pochylili swe głowy przed Franciszkiem
Dziękując, że do życia otworzył im drzwi.
|