- Przemieniony duchem, chociaż nie ciałem, wstrzymał się od pójścia do Apulii i starał się skierować swą wolę do woli Bożej. 9 I tak odrywając się nieco od świeckiego hałasu i zajęć, usiłował w wewnętrznym człowieku utaić Jezusa Chrystusa. Jak roztropny kupiec ukrył znalezioną perłę przed oczyma wyśmiewców i potajemnie nabył ją, wpierw wszystko sprzedawszy.
Właśnie wtedy pewien mąż z miasta Asyżu przypadł mu do serca bardziej niż inni, gdyż był jego rówieśnikiem,10 a trwała z nim przyjaźń ośmieliła go do zwierzania mu się ze swoich sekretów. Często prowadził go na miejsca odległe i odpowiednie do narad, twierdząc, że znalazł drogi i wielki skarb. Ów człowiek cieszył się, a będąc przejęty tym, co słyszał, chętnie z nim szedł na każde zawołanie. Blisko miasta była pewna grota, do której często idąc, rozmawiali o skarbie. Mąż Boży, który był już świętym, ze względu na święty zamiar, wchodził do tej groty, podczas gdy towarzysz oczekiwał na zewnątrz. Przeniknięty nowym a szczególnym duchem modlił się tam, w skrytości, do swego Ojca. Nie zdradzał nikomu, co robił wewnątrz groty. Ze względu na większe dobro mądrze to ukrywał, a tylko samego Boga radził się co do swego świętego zamiaru.
Modlił się pobożnie, aby odwieczny i prawdziwy Bóg pokierował jego drogą i pouczył go o swej woli. Przeżywał wielką pasję ducha i nie spoczął, dopóki nie dokonał tego, co począł w sercu. Różne myśli cisnęły mu się jedna po drugiej, a ich nieodpowiedniość ciężko go męczyła. Wewnątrz płonął boskim ogniem i nie mógł ukryć na zewnątrz tego żaru ducha. Żałował, że tak ciężko grzeszył i obrażał oczy Majestatu. Wprawdzie pozbył się już upodobania w grzechach poprzednich i obecnych, ale jeszcze nie otrzymał w pełni nadziei na powstrzymanie się od nich na przyszłość. Dlatego, gdy wracał na zewnątrz do towarzysza, był zmęczony, iż wydawało' się, jakby kim innym tam wszedł, a kim innym stamtąd wyszedł.
- Pewnego dnia, kiedy z całej mocy wzywał miłosierdzia Pańskiego, Pan okazał mu, co powinien czynić. Następnie napełniła go taka wielka radość, że nie mogąc jej pohamować, coś wykrzykiwał, że aż ludzie słyszeli.
Wprawdzie z powodu ogromu natchnionej miłości nie mógł zamilczeć, to jednak wyrażał się ostrożnie i zagadkowo. Jak powiedziano, tylko obrazowo rozmawiał ze swoim szczególnym przyjacielem o skarbie ukrytym. Tak samo starał się mówić z innymi. Mówił, że nie chce iść do Apulii, ale że we własnej ojczyźnie obiecał dokonać rzeczy szlachetnych i wielkich. Ludzie sądzili, że chce się ożenić i zapytywali go: Franciszku, czy zamierzasz pojąć żonę? On odpowiadał: "Poślubię oblubienicę szlachetniejszą i piękniejszą od wszystkich, jakie kiedykolwiek widzieliście, która wyglądem góruje nad innymi, a mądrością wszystkie przewyższa."
Zaprawdę, tą niepokalaną oblubienicą od Boga jest zakon, jaki on począł, a skarbem ukrytym jest królestwo niebieskie, którego tak bardzo pożądał. Jako że koniecznie musiało się w nim wypełnić powołanie ewangeliczne, skoro miał był sługą ewangelii w wierze i prawdzie.
9 W "Życiorysie II", nr 6, Celano uzupełnia wydarzenia, że mianowicie Franciszek wprawdzie wybrał się do Apulii, ale po drugim widzeniu w Spoleto zrezygnował z wyprawy i wrócił do Asyżu.
10 Są autorzy, którzy przypuszczają, że tym rówieśnikiem był Buonbarone z Asyżu, późniejszy brat Eliasz. Tłumaczyłoby to w dużym stopniu przyjaźń i zaufanie, jakie Święty okazywał Eliaszowi.
|