- Nadszedł oznaczony czas, iż święty sługa Najwyższego, wzruszony i umocniony Duchem Świętym, poszedł za szczęsnym porywem swego ducha, i depcząc to, co światowe, skierował się ku dobrom najlepszym. Zresztą, nie należało zwlekać, ponieważ wszędzie tak bardzo szerzyła się śmiertelna choroba i obejmowała wszystkie członki wielu, że gdyby Lekarz 11 cokolwiek się spóźnił, pozbawiłaby ich życia, odciąwszy żywotnego ducha.
Przeto wstał, przeżegnał się znakiem krzyża świętego, przygotował konia, wsiadł na niego i, wziąwszy ze sobą na sprzedaż wzorzyste tkaniny, pośpiesznie przybył do miasta, zwanego Foligno. Tam, jak zwykle, sprzedał wszystko, co przywiózł, a także jako szczęśliwy kupiec wierzchowca, którego właśnie dosiadał, zostawił, wziąwszy zań pieniądze. Po pozbyciu się ładunku powrócił i przemyśliwał zbożnie, co ma zrobić z pieniędzmi. W dziwny sposób cały nastawił się na sprawę Bożą. Wnet cały ten zysk uznał za piasek, a pieniądze tak mu ciążyły, że nie chcąc ich dłużej ani godziny nosić, spiesznie starał się je gdzieś złożyć.
Gdy zbliżał się do miasta Asyżu, ujrzał przy drodze kościół, niegdyś zbudowany ku czci świętego Damiana, co właśnie teraz groził zawaleniem z powodu zbytniej starości.
- On, nowy rycerz Chrystusa, przystąpił do niego i wszedł z lękiem i uszanowaniem, a znalazłszy tam pewnego biednego kapłana, z wielką wiarą ucałował mu poświęcone ręce, wręczył mu pieniądze, które niósł, i po kolei opowiedział swój zamiar.
Osłupiały kapłan nie chciał wierzyć w to, co słyszał, jako że taka nagła zmiana rzeczy wprawiła go w zdumienie i wydawała mu się niewiarygodna. Uważał to za kpiny z siebie, dlatego nie chciał zatrzymać przy sobie ofiarowanych pieniędzy. Przecież widział go, że tak powiem, prawie wczoraj, jak nadmiernie używał życia z krewniakami i znajomymi i wynosił nad innych swoją głupotę. Jednak Franciszek wytrwale upierał się i usiłował przekonać oraz usilnie prosił i błagał kapłana, by pozwolił mu ze względu na Boga pozostać ze sobą. Wreszcie kapłan ustąpił co do jego tam pobytu, ale ze strachu przed rodzicami pieniędzy nie przyjął. Wtedy on, prawdziwy wzgardzicie! pieniędzy, wrzucił je do jakiejś framugi okiennej, dbając o nie tyle, co o proch. Pragnął bowiem posiadać mądrość, co lepsza od złota, i nabyć roztropności, co cenniejsza jest od srebra.
11 Tzn. Chrystus, który poprzez Franciszka miał uzdrowić życie chrześcijańŹskie, zarażone błędami heretyckimi, przy czym w Italii szczególnie zaraźliwą była działalność manichejskich katarów.
|